7. Niedzielny spacer po wiecznym mieście!

Godzina 6:40. W naszym domku słychać pierwszy dźwięk budzika. Na szczęście szybko ucichł, a po chwili widać było schodzącą Ankę, która pośpiesznym krokiem pędziła na poranną jutrznię z Siostrami w języku włoskim. Reszta ekipy postawiła na dłuższy sen i swój dzionek rozpoczęły od jutrzni o 7:50. Później nastąpiła celebracja porannej kawy przy niedzielnym śniadanku. Przy kuchennym stole zawsze znajdzie się miejsce na podsumowanie wczorajszych wrażeń, opowiedzenie nocnych snów (w tej kategorii Ania jest niezastąpionym mistrzem) oraz ustalenie planu na bieżący dzień. O godzinie 9:00 wyruszyłyśmy zwarte i gotowe do Chiesa di Sant’Alfonso Maria de’ Liguori na poranną Mszę Świętą, sprawowaną w języku polskim. Co ciekawe, Emilce i Ani przypadł zaszczyt przeczytania czytania i wezwania modlitwy wiernych.

Po mszy świętej byłyśmy umówione z wujkiem Kasi, który pełni funkcje sekretarza nuncjusza w Rzymie. Wspólnie z księdzem Romanem Walczakiem udałyśmy się na najbardziej wysunięte na południe wzgórze w starożytnym Rzymie, czyli Awentyn. Za pierwszy przystanek naszego niedzielnego spaceru obraliśmy kościół św. Anzelma.

Kościół św. Anzelma

Później przeszliśmy do Basilica dei Santi Bonifacio e Alessio, gdzie znajdują się schody pod którymi żebrał św. Aleksy. Jak się okazuje Aleksy, jedyny syn zamożnego rzymskiego patrycjusza, w dniu swego ślubu poczuł powołanie do służby Bogu i porzuciwszy rodzinę, wybrał żywot pustelnika i ascety w Ziemi Świętej. Po latach tułaczki powrócił pod ojcowski dach, przywożąc ze sobą cenną ikonę, którą do dziś czci się w prawej nawie kościoła. Nierozpoznany przez nikogo umarł pod schodami rodzinnego domu.

Schody św. Aleksego
Cyborium

Kolejnym punktem naszego zwiedzania była bazylika św. Sabiny na Awentynie, która należy do najstarszych kościołów Rzymu. Powstała w V wieku w miejscu, gdzie, być może, znajdował się rodzinny pałac rzymskiej matrony, męczennicy, której nosi imię. Co ciekawe, każdego roku papież uczestniczy w liturgii Środy Popielcowej w Bazylice św. Sabiny, jest ona bowiem pierwszym z 44 rzymskich wielkopostnych kościołów stacyjnych.

Bazylika św. Sabiny

Skoro znajdowaliśmy się na Awentynie to nie mogło się obyć bez pobytu w Ogrodzie Pomarańczy, gdzie rozpościera się widok na panoramę Rzymu.

Selfie z widokiem na panoramę Rzymu
Ogród Pomarańczy

Później przeszliśmy się jeszcze chwilę uliczkami Awentynu, które wydaje się być osobnym miastem w samym centrum Rzymu. Potem wskoczyliśmy do samochodu ks. Romana i popędziliśmy na spacer przy Forum Romanum, Ustach Prawdy i Kapitolu.

Forum Romanum
Rzeźba wilczycy kapitolińskiej

Powiem Wam, że jako kierowca z kilkuletnim stażem cały czas jestem w szoku jacy Włosi są pomysłowi. Nigdy bym nie pomyślała, że można „znaleźć” miejsce parkingowe na środku ronda lub skrzyżowania… A jednak! Zegarek wskazywał godzinę 14, więc przyszła pora na obiad. Razem z księdzem Romanem wybrałyśmy się na prawdziwie włoską pizzę. Wtedy to właśnie mogłyśmy podpytać jak to jest być sekretarzem nuncjuszy i na czym tak naprawdę polega ta rola. Rzym jest już 5. krajem wujka Kasi, gdzie pełni posługę sekretarza. Wcześniej przebywał w Liberii, Portugalii, Nowej Zelandii i RPA. Co jednak ciekawe, ksiądz sekretarz spędził dodatkowo 7 lat w Rzymie w trakcie swoich studiów, więc w rewelacyjny sposób opowiedział nam historię starożytnego imperium rzymskiego.

Nadszedł czas pożegnań z wujkiem Kasi, z którym mamy nadzieję spotkać się jeszcze w trakcie naszego doświadczenia misyjnego.

Skoro niedziela to trzeba było się wybrać na kawusię i włoskie lody. Po drodze oczywiście nie mogło się obyć bez kolejnego zwiedzania i sesji fotograficznej.

Foteczka przed Kapitolem musi być!
Podobno najlepsze lody w Rzymie według sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej – potwierdzamy i dziękujemy za polecenie!
Lodziki przy fontannie del Moro
Jak kawusia o tej godzinie to tylko espresso!
Fontanna del Moro na placu Navona
Wcale nie jesteśmy ubrane praktycznie tak samo z Emilką 😛
Prezentacja nowych bluz

Miałyśmy jeszcze chwilę czasu przed Gorzkimi Żalami w kościele polskim w Rzymie, więc udałyśmy się do bazyliki św. Augusta.

Był też czas na szybkie opalanko!

Polecamy główne wejście do bazyliki św. Augustyna, gdzie miałyśmy najlepsze miejsce do łapania wiosennych promieni słońca

Wracając z Gorzkich Żali myślałyśmy, że to koniec naszych przygód, ale po powrocie do domu nastąpiła profesjonalna sesja zdjęciowa z siostrami Klaweriankami. Poniżej jej efekty! Nadal nie możemy zadecydować, które zdjęcie ma się znaleźć na okładce następnego wydania ” Echa z Afryki”, prowadzonego przez siostry Klawerianki. Prosimy o przesyłanie komentarzy z faworytem na okładkę.

1. Zdjęcie z siostrą Assuntą, czyli szefową sekretariatu misyjnego
2. Siostra Joyful dziwnym sposobem szybko urosła.

*** Anulka taka roześmiana, bo Siostra Assunta w trakcie robienia zdjęcia krzyknęła „Smile, whiskey!” ***

3. Zdjęcie z siostrą Perpetuą

Nastąpił też czas pożegnań z siostrą Jolą, która wracała do Mariasorg w Austrii. Dostałyśmy zaproszenie, aby kolejne doświadczenie odbyło się właśnie tam.

4. Zdjęcie na pożegnanie z siostra Jolą

Zakończeniem naszej pięknej niedzieli była wykwintna kolacja. Na stole nie mogło zabraknąć włoskiego akcentu, czyli panini z dodatkiem mozzarelli, prosciutto, salami i pasty z suszonych pomidorów oraz pistacji.

Chyba dziewczynom smakowało i nawet udało się nie spalić bułek na patelni

Ci vediamo nel blog di domani. Ciao!

Ola

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *