14. Dzień drzemki

A skądże mi to…

Niedziela to zazwyczaj dzień wolny, dzień kiedy można odpocząć od pracy, ale nikt nie obiecywał, że będzie można pospać. Pobudka dzisiaj znowu nastąpiła o 5:30 i z trudem wygrzebałyśmy się z łóżek. Szybko zrobiłyśmy sobie bułki na wynos i ruszyłyśmy w stronę Watykanu. Razem z nami pieszo udały się 4 siostry. Wszystkie siostry mówią tutaj po włosku, ale większość z nich komunikatywnie zna również angielski. Jednak będąc tutaj przekonałyśmy się, że czasem znajomość języka to nie wszystko i mimo tego, że mówimy w tym samym języku to często nie jesteśmy w stanie zrozumieć na przykład hinduskiego lub wietnamskiego angielskiego. Dlatego droga na Watykan minęła nam na łamanych rozmowach angielsko-włosko-hiszpańsko-polskich. Czasem sam uśmiech wyrażał więcej niż słowa 🙂

Do kolejki na plac Świętego Piotra udało nam się dostać chwilę po siódmej. Nie będziemy ukrywać z rana było dość rześko, a dziewczyny postanowiły ubrać sukienki, dlatego czekanie w kolejce wydawało się wiecznością. Siostry jednak lepiej były przygotowane, miały kurtki, szaliki, a jedna siostra z Wietnamu, miała nawet zimowe rękawiczki.

Będąc coraz bliżej bramek obmyślony został plan, aby po wejściu jak najszybciej ruszyć i zająć miejsce. Wcześniej już wspomniana siostra bardzo dobrze sobie poradziła, ponieważ dzięki swoim małym gabarytom udało jej się przedostać na sam przód! Udało nam się usiąść w pierwszym sektorze w 10 rzędzie!

Gdy zajęłyśmy swoje miejsca zostały nam dwie godziny do mszy, także najpierw zjadłyśmy śniadanie, odmówiłyśmy wspólnie jutrznię i następnie nadrobiłyśmy trochę braki w spaniu.

W pewnym momencie pojawił się Papież! Zadziało się to tak niespodziewanie, że nawet siostra przełożona siedząca przed nami nie zauważyła, że powinna wstać. Gdy ludzie zauważyli, że rozpoczęła się już liturgia. Plac zalała zielona fala. Wszyscy wesoło machali palmami, a przez środek placu Świętego Piotra przeszła procesja czerwonych kardynałów. Mocno świeciło słońce także wszystkie barwy były intensywnie niż zazwyczaj, widok był to niesamowity! 

Cała liturgia odbyła się po włosku, a na wejściu rozdawane były mszaliki włosko-angielskie. Co ciekawe, modlitwa powszechna czytana była w różnych językach, między innymi w języku chińskim, malajskim, słowackim, mongolskim oraz portugalskim.

Rzeczą, która wywołała uśmiech na naszych ustach było to, gdy po komunii był czas ciszy na indywidualną modlitwę, która niespodziewanie trwała dużo dłużej niż zwykle. Było to spowodowane tym, że Papież Franciszek zasnął.. najwyraźniej ma tak samo intensywny czas jak my ;)) 

Po zakończonej Eucharystii Ania przypomniała sobie, że ma w tobie buty na obcasie. Spontanicznie stwierdziła, że aby celebrować niedzielę założy je chociaż na chwilę. Dosłownie po chwili gdy je założyła papież wjechał na plac swoim papamobilem, dlatego Ania w napływie emocji wskoczyła w szpilkach na krzesło, aby zobaczyć papieża! (Spokojnie – jest cała i zdrowa, najwyżej jakiś miły gwardzista by ją złapał)

 Są też tacy, którzy szpilek nie potrzebują. Mam tu na myśli Kasię, która ma z nas najdłuższe nogi. Kasia korzystając z chwili chwyciła byka za rogi (a, może bardziej krzesło za oparcie) i wskoczyła, aby zrobić sobie selfie z papieżem!

 Gdy już udało nam się wydostać z Watykanu, co nie było najprostsze przy tak dużych tłumach, udałyśmy się na lody do znanej już nam pistacjowej lodziarni (wlewają do środka rożka czekoladę pistacjową i dodają bitą śmietanę o smaku pistacjowym). 

Po lodach udałyśmy się w stronę metra, warto jednak tutaj zaznaczyć, że wolimy poruszać się głównie pieszo, dlatego nasze zdolności metrowe nie są do końca opanowane. Naszym dzisiejszym celem była plaża! Tak, dobrze słyszycie (czytacie) – plaża! Miałyśmy zamiar dojechać do Ostii. Skasowałyśmy bilety i wsiadłyśmy do metra. Cała podróż miała zająć nam koło 1h 15 minut. Muszę przyznać, że niewiele pamiętam z tej podróży, bo już po paru stacjach zrobiłam sobie drzemkę, ale jeden moment wysiadania zapadł mi mocno w pamięci… ponieważ dziewczyny gwałtownie zerwały się do wyjścia krzycząc, że to nasza stacja. Natychmiast ruszyłam do drzwi, które zamknęły się zanim Ania zdążyła wysiąść. Panicznie zaczęłam klikać guzik, do czasu gdy drzwi ponownie się otworzyły, a zestresowana z wielkimi oczami Ania wysiadła. Ku naszemu zdziwieniu wysiadłyśmy na złej stacji… no kto by się spodziewał? 

Na szczęście Kasia (nasz mistrzu GPSa) wyciągnęła telefon i szybko opracowała nam nową drogę na plażę.

Idąc nowa trasą, bardzo często słyszałyśmy polskie głosy, a jedna pani nawet zatrzymała nas, żeby z nami pogadać i poleciła nam mały sklepik. W drodze nad morze trochę zaschło nam w gardłach więc postanowiłyśmy zatrzymać się w poleconym nam sklepiku, który prowadzony był przez pana z Bangladeszu, który sprzedał nam świetne soki mango z Egiptu.

Mając już prowiant na popołudnie, po raz kolejny podjęłyśmy się wyzwania o nazwie plaża. Cel został namierzony i osiągnięty. Świeciło słońce i mimo chłodnego wiatru było bardzo przyjemnie. Czas umilały nam włoskie ciasteczka o smaku cytrynowym i czipsy o smaku limonki.

Położyłyśmy się na piasku i zaczęłyśmy opalać buzię, słuchając jak Ania czyta nam książę, która w ostatnim czasie bardzo nas pochłonęła. Mowa tutaj o książce Kobieta w Watykanie autorstwa pani Magdy Wolińskiej-Riedi. Książka ta przedstawia sekrety mieszkania w Watykanie i przywileje przypadające osobom, które mają obywatelstwo Watykanu. Początkowo założenie było takie, że każda z nas czyta poszczególny rozdział na głos, ale po przeczytaniu 1/3 książki przez Anię została ona okrzyknięta naszym lektorem. Również tutaj Ania pozwoliła sobie na trochę szaleństwa i czytając zaczęła wymyślać śmieszne wstawki ubarwiając historię Pani Magdy. Śmiechy skończyły się dopiero wtedy, gdy ja i Ola zasłuchane zasnęłyśmy. Ucięłyśmy sobie krótką drzemkę, która zakończyła się lekko czerwonymi twarzami. Po naszym przebudzeniu śmiechy zaczęły się na nowo, a zwłaszcza, gdy Ania goniła maseczkę po plaży, która zwiał wiatr. Był to dla nas bardzo zabawny widok.

Kolejną śmieszną sytuacją była reakcja nachalnego pana sprzedającego chusty na plaży na język Ani. Jeśli jesteście na bieżąco z naszym blogiem, to zapewne wiecie, że Ania tworzy swój własny język, oznacza to, że w losowych sytuacjach na bieżąco wymyśla przypadkowe słowa szokując tym innych dookoła.  Jest to bardzo dobry patent na wszystkich namolnych sprzedawców power banków, parasoli i innych rzeczy. Wygląda to mniej więcej tak, że gdy pojawia się ów sprzedawca, Ania zaczyna go zagadywać mówiąc w swoim języku, a zaskoczony sprzedawca, nie wiedząc co ma zrobić, ucieka w popłochu. Jednak tym razem było inaczej. Będąc na plaży zaciekawiony sprzedawca zapytał Ani skąd jest i zapytał co to za język i po chwili zapytał czy jest z Polski. Ania udając, że nie rozumie kontynuowała konwersacje w języku Gorzelańskim, dodając na końcu jakieś śmieszne słowo, które pan powtórzył myśląc, że to pożegnanie w tym języku i odszedł. 

Wychodząc z plaży zahaczyłyśmy o molo, które posłużyło za wybieg dla naszej modelki.

W drodze powrotnej postanowiyśmy, że dziś na kolekcję zjemy makaron. Naszym specem w tej dziedzinie jest nasz szef (chef) Olka. Cały czas jedząc pyszności Oli podśmiechujemy to, że jej mąż to będzie miał dobrze. Tego wieczoru Ola zrobiła dla nas makaron z sosem pomidorowym oraz z pesto. Zjadłyśmy wspólną kolację i zmęczenie zaczęło nam się bardzo udzielać.

Zaczęłyśmy odczuwać konsekwencje chodzenia w sukienkach, gdy jest 5 stopni i przesiadywanie na Placu Świętego Piotra godzinami. Stawałyśmy się coraz bardziej zziębnięte, ale na szczęście na ratunek przybył nam Gripex! Postanowiłyśmy złączyć nasze łóżka, wskoczyć w piżamy i owinąć się kocami. W planach było oglądanie filmu, ale w międzyczasie zadzwonił do nas Serdeczny Tomek, a Ania zniknęła pisać bloga.

Tutaj nasza Ania, która zaginęła w Akcji A to my podczas wieczornych pogaduszek z Tomkiem.

Po zakończonej rozmowie odpaliłyśmy film, który szybko przestałyśmy oglądać i jednogłośnie stwierdziłyśmy, że idziemy spać. Zasnęłyśmy od razu.

Dziękuję i adiooos!

Emilia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *